9 maja 2020 roku musiałam podjąć najtrudniejszą decyzję życia, musiałam pomóc przejść na drugą stronę Yvette, mojej pierwszej, najukochańszej kotce.
Mówi się, że Panu Bogu starość się nie udała. Yvette może nie byłą stara, ale dotknęło ją kilka problemów zdrowotnych. Ostatnio już nie widziała i nie słyszała, Miała też problemy kuwetowe, stąd podjęłam decyzję o tym, by zakładać jej pieluchę.
Yvette była w naszym domu od zawsze. Była w moich dobrych chwilach i złych. Była wtedy, gdy rodził się mój syn i gdy odchodził mój partner i zostawiał mnie samą. Była wtedy, gdy umierał mój tata, a potem moja mama. Ona była i mnie wspierała. Nie ma takiego drugiego kota w moim domu.
Pamiętam gdy asystowała przy kąpielach mojego syna – kładła się w umywalce, gdy rozstawialismy wanienkę do kąpieli w łazience.
Pamiętam, że lubiła grać w piłkę – siedziała i odbijała łapką piłeczkę do ping-ponga.
Była super mądrym kotem – nie musiałam mieć osiatkowanego balkonu. Yvka wychodziła i siadała i wystarczyło powiedzieć „do domu”i ona wracała. Do weterynarza tez można było jeździć bez transportera, Yvka siadała grzecznie na krzesełku i czekała na swoją kolej.
Była cierpliwa – cierpliwie znosiła wpierw małe dziecko, a potem kolejne mioty pojawiające się w naszej hodowli.
Pamiętam każdą chwilkę, którą z nią spędziłam.
Kocham Cię Yvette i nigdy Cię nie zapomnę.